I ponownie minął rok i ponownie obchodzę z Mężem naszą rocznicę ślubu. To już 41 rocznica, w którą oboje weszliśmy pokiereszowani przez grypę. Po tygodniu wychodzenia z choróbska, dopiero dziś obo…
Send this to a friendYour emailRecipient email
55 lat minęło jak jeden dzień. 15 marca 1975 roku przy ulicy Sportowej 1 rozpoczęto budowę drugiej szkoły podstawowej w Działdowie. 6 września 1958 roku zabrzmiał pierwszy dzwonek w naszej szkole i odbyła się uroczysta inauguracja roku szkolnego 1958/1959. - PowerPoint PPT Presentation. Text of 55 lat minęło jak jeden dzień
Byli chłopcy byli, ale się minyli i my się miniemy po malućkiej chwili – odbija się echem piosnka po Tatrach błądząca. Mijają się czasy i ludzie. Lecz wspomnienia pozostają ciągle żywe, ckni się do nich. Siłą przewodnictwa tatrzańskiego jest pamięć o jego korzeniach, sięgających przecież 1875 roku, oraz tradycja przekazywana młodszym pokoleniom przewodników. – Minęło 40 lat, jak skończyliśmy kurs przewodnicki, rocznik 1970. To był ostatnio kurs, którego kierownikiem był nieodżałowany Witold Henryk Paryski. Na kursie było ok. 60 osób – opowiada Józek Posadzki, z którym gwarzymy sobie o dawnych czasach. – Kurs wtedy nie trwał, jak teraz, jak „uniwersytet przewodnicki”. Kurs zaczął się w sierpniu 1969 roku, a już w połowie czerwca 1970 się zakończył. 4 lipca było „blachowanie” na Gerlachu. Wykładowcami byli sami mecenasi, eksperci, Paryski, Stecki, Krupski, Strzeboński, Dziób. Z tamtych czasów z naszych wykładowców pozostał już tylko Jaś Krupski. 12 czerwca 2010 roku zorganizowałem spotkanie absolwentów tamtego pamiętnego kursu. Z 22 osób, które potwierdziły przyjście, było tylko kilkanaście osób. Była miła, skromna i kameralna impreza. Jak się tak patrzy na to wszystko po tylu latach, to jest co wspominać – snuje refleksję Posadzki. –Wojtek Marczułajtis, Kazek Nalepiński, Jasiek Krzeptowski Sabała, Jasiek Komornicki, Władka Strama, Krzysiek Sikorski, Jasiek Dziadosz, Edek Władysiuk, Piotrek Lichaczewski – wymienia z pamięci Posadzki swoich kolegów i koleżanki z tamtych czasów. – Nie pamiętam już wszystkich, czas leci – dodaje. – Kiedy my robiliśmy kurs, były inne czasy. Obowiązywała wtedy „duża” i „mała” konwencja: duża obejmowała teren od Zaborni, przez całą Orawę, do Królewian, wzdłuż Wagu, do Popradu (z ominięciem Kieżmarku), dalej do Smokowca i Tatrzańskiej Łomnicy. Mała konwencja obejmowała teren od Łysej Polany po Szczyrbskie Jezioro i oczywiście cały obszar Tatr. Wtedy szkolenia były czysto tatrzańskie. Wyjazdy na Podtatrze były dodatkiem – wspomina Posadzki. – W tym czasie były głównie wycieczki zakładowe. Dużo było grup w weekendy. W dużej mierze ludzie przyjeżdżali do Zakopanego tylko „na wódkę”, niestety. Szkolnych grup było niewiele. Nie w takim wydaniu, jak obecnie. Wtedy przyjeżdżał pociąg z dziećmi z całej Polski i do tego pociągu szło 10, 15 czy nawet 20 przewodników. Chodziliśmy z nimi w ciągu jednego dnia na Gubałówkę, do Morskiego Oka i na Kasprowy Wierch! Wieczorem wracaliśmy na stację i dzieciaki jechały do domu. To był ogromny przemiał – śmieje się Posadzki. – O indywidualnym chodzeniu po Tatrach z klientami za pieniądze w latach 70. nie było mowy. Ludzi nie było na takie rzeczy stać, to były sporadyczne historie. Wtedy robiło się 2 lub nawet 3 razy Morskie Oko. Dojeżdżano do Włosienicy, spacer do Moka i powrót na Palenicę. Popularne były też wycieczki do Chochołowskiej, gdzie autokarem dojeżdżano do Polany Huciska. Dolina Kościelska zrobiła się modna w momencie, kiedy zlikwidowano dojazd do Morskiego Oka, kiedy trzeba było chodzić na piechotę te 9 kilometrów. Dodatkowym argumentem było zawalenie się drogi w 1987 roku. Powstało pytanie, co robić? I padło na Dolinę Kościeliską. Indywidualne chodzenie zaczęło się po 1989 roku, kiedy można było otworzyć działalność gospodarczą – wyjaśnia Posadzki. – Za naszych czasów było jedno koło przewodnickie przy zarządzie miejskim PTTK i ono regulowało wyjścia przewodników w góry z turystami. Natomiast kursy były organizowane mniej więcej co 5 lat. Kurs i poprawka, i „do pola”. Były dwie stawki: tzw. „duża dniówka” i „mała dniówka”. Mała to było 110 zł, a duża 130 czy 150. Pół litra gorzałki kosztowało w tamtym czasie 103 zł. Dziś te proporcje są o wiele korzystniejsze. Z naszego kursu pamiętam historię, jak straciliśmy się na Gerlachu w czasie mgły. Wracaliśmy z naszego „blachowania” na szczycie. Szły takie asy, jak Jasiek Krupski, Gienek Strzeboński, Lutek Kaczorowski czy Romek Dąbkowski. Taka była mgła, że w rejonie Małego Gerlacha kompletnie się straciliśmy. Nie mogliśmy odnaleźć Wielickiej Próby. Zeszliśmy do Kotła Gerlachowskiego. A było nas ze 30 czy 40 osób, za nami poszli jeszcze jacyś Słowacy. W końcu szczęśliwie dotarliśmy do Magistrali Tatrzańskiej– wspomina Józek Posadzki. – Mnie to najbardziej zostały w pamięci obozy integracyjne w Tatrach. Dwa razy w roku się odbywały. Na wiosnę i jesienią, po tygodniu. Całymi dniami chodziło się wszędzie po Tatrach, także po drogach wymaganych na II i I klasę. Byłem jednym z nielicznych, który utrzymywał tempo za Włodkiem Cywińskim, świetny był Józek Olszewski.. Zmieniły się czasy, na pewno jest fajniej dziś wziąć w „prawdziwe góry” kilka osób. No i obserwuje się szkolną falę majowo-czerwcową i wrześniową. Osobiście nie cierpię kolonii, gdzie rozpiętość jest od I klasy szkoły podstawowej, aż do końca gimnazjum. Ani „to” prowadzić, ani do „tego” mówić. Opiekunowie to prawie takie same dzieci. Odpowiedzialność jest duża. Dlatego staram się też wyjeżdżać w inne góry, chodzę z ludźmi wokół Mont Blanc. „Coraz więcej zmarszczek i fałdcoraz więcej kolein bez deszczyżycie płynie ucieka czasbez gestudojrzyj siebie w lustrzanym odbiciudojrzyj dzień co obok przemijaplamka słońca tak szybko nie znikajak Ty”Fragment wiersza śp. Edka Władysiuka – przewodnika tatrzańskiego, kompana i towarzysza „z tamtych czasów”. więcej czytaj na stronach tygodnika podhalańskiego
60 lat minęło, jak jeden dzień… W numerze #AŻ84 wszystko co wiemy nowego o unikatowych, średniowiecznych szachach z Sandomierza! :) Szachy sandomierskie odkryto w 1962 roku, podczas wykopalisk
Szczegóły Opublikowano: 24 październik 2017 Szkoła Podstawowa nr 2 z Oddziałami Integracyjnymi w Cieszynie obchodzi w tym roku jubileusz 60-lecia, z tej okazji w październiku, w murach placówki spotkali się wszyscy pracownicy tworzący historię tego Podstawowa nr 2 została otwarta we wrześniu 1957 roku (jako szkoła nr 8) na terenie powstającego osiedla mieszkaniowego. W latach 1980/81 oddano do użytku dobudowaną część obiektu. Co warto podkreślić, szkoła jako pierwsza w Cieszynie zdecydowała się otworzyć w 1996 roku oddziały integracyjne. - Dokładnie 60 lat temu otwarto uroczyście bramy szkoły. Przez te lata wiele się zmieniało, zmieniali się ludzie, zmieniała się rzeczywistość, ale szkoła trwała i z tego jesteśmy dumni... – podkreślała Katarzyna Gładczak, dyrektor uroczystej akademii udział wzięli miedzy innymi: Ryszard Macura - Burmistrz Miasta Cieszyna, Paweł Szajor - dyrektor Centrum Usług Wspólnych, oraz przedstawiciele Rady Rodziców. Nie zabrakło również gości, którzy tworzyli historię „Dwójki”. Na zebranych czekał program artystyczny na motywach „Małego Księcia”, niezwykle efektowne występy wokalno-taneczne i pokaz mody „Jak za tamtych lat.” Zaproszeni goście mieli też okazję zobaczyć prezentację, dzięki której mogli przenieść się w czasie. Tego dnia nie zabrakło rozmów, wspomnień, refleksji i Dziękuję, że pracujecie z ogromnym oddanie, nie szczędzicie cierpliwości i podchodzicie do uczniów z wielką radością – mówił, kierując słowa do nauczycieli Burmistrz Miasta Cieszyna. Nie zabrakło również ciepłych słów skierowanych do najmłodszych uczestników obchodów jubileuszu 60-lecia Szkoły Podstawowej nr 2- Dziękuję za wasz wysiłek, który nigdy nie idzie na marne. Tylko rzeczy byle jakie rodzą się bez wysiłku. Tekst i foto: Barbara Stelmach-Kubaszczyk
. 227 211 115 748 159 715 786 459